Ścieżkami (pseudo) objawień

Mariusz Gajewski SJ jest jezuitą w formacji, pedagogiem i katechetą. Od wielu lat związany z Odnową w Duchu Świętym, autor wielu publikacji poświęconych Nowym Ruchom Religijnym.

„Wszyscy ludzie, co będą wskrzeszeni, powinni zjeść zupę cebulową jako odtrutkę do oczyszczenia organizmu. Po sądzie ostatecznym na niektórych wybranych ludzi, którzy budują Nowe Miłosierdzie Boże, będą odmłodzeni, otrzymają białe szaty, będą nowymi kapłanami, zesłany będzie Duch Święty, aby mogli Ci ludzie nawracać innych ludzi i głosić słowo Boże, budować nowe”.

Przywykliśmy już do pojawiających się co jakiś czas informacji 
w środkach masowego przekazu, tajemniczych kolorowych plamach na dachach, kominach i szybach, przypominających swym kształtem osoby święte, pojawiających się na ciele stygmatach, materializowaniu się świętej hostii na języku wizjonera, słyszeniu głosów, odezwach o konieczności nawrócenia, zleconych z nieba misjach dla wybrańców Bożych, apokaliptycznych przekazach, ostatecznych wyrokach z nieba itp. Sporo osób uważa, że są wybrane, że mają do spełnienia wyjątkową i w swoim rodzaju misję.
Moja sąsiadka już od kilku lat utrzymuje, że ma intensywny kontakt z Matką Bożą. Pierwsza wizja Matki Bożej miała miejsce w kuchni kobiety. Pewnego dnia na firance ujrzała niespotykaną wcześniej „światłość”. Pomiędzy parapetem a firanką ukazała się niewielka postać Najświętszej Panienki. To wydarzenie było dla mojej sąsiadki przełomowe. Zmieniło całe jej życie. Matka Boża od tamtego czasu zwykła się z moją sąsiadką kontaktować na różne sposoby każdego miesiąca. Tym objawieniom towarzyszy od dłuższego czasu wyraźne przesłanie. Świat musi się nawrócić. Koniec świata jest bliski. Jesteśmy świadkami wielkiego odstępstwa. Matka Boża ocali ludzkość. Oczywiście nie całą, tylko tę, która będzie pokutować, pościć i odmawiać różaniec. Wielu dostojników kościelnych, księży, biskupów, jeśli się nie opamięta, pójdzie na wieczne potępienie. 
Krzysztof Myśliwiec w artykule Ścieżki polskich wizjonerów 
pisze: „Drogi polskich wizjonerów w niczym nie przypominają szerokich autostrad. Są to raczej cierniste ścieżki”. Przypatrzmy się tym ścieżkom. Co na nich znajdujemy? O czym one do nas mówią? Na co wskazują? Czy są wiarygodne? 

Okno Matki Bożej, czyli co może mieć wspólnego Maryja 
z bombą atomową?

Aż trudno uwierzyć, że Matka Boża upatrzyła sobie zwykłe ziemskie okno, aby się za jego pośrednictwem z wiernymi kontaktować. Przypatrując się jednak licznym rewelacjom odnośnie pojawiania się i znikania Matki Bożej na dziesiątkach okien, można wysnuć wniosek, że coś tu jest nie tak, że mamy do czynienia z czymś, co niewiele ma wspólnego z faktycznym kultem. A ludzie i ich postawy? Jakie mają względem tych „niewytłumaczalnych, cudownych wydarzeń” postawy?
Kiedyś pewna kobieta z przykościelnego kiosku chciała sprzedać mi książkę o Matce Bożej. Zastanowiła mnie okładka polecanej książki. W centralnym miejscu umieszczone było zdjęcie atomowego grzyba, jaki tworzy się zaraz po wybuchu bomby nuklearnej. Mówię więc do kobiety, że chyba pomyliła książki. A ona mi na to: „Proszę się dobrze przypatrzyć. W tym atomowym obłoku widnieje postać Maryi. Czyż to nie jest cudowne? To jest przesłanie pokoju!”.
Edmund Szczeniak w książce Oni uzdrawiają opisuje liczne „cudowne” wydarzenia z różnych stron Polski. Pośród wielu niezwykłych przedstawionych wydarzeń jedno zasługuje na szczególną uwagę. Redaktor lokalnej gazety „Wieczór Wybrzeża” przytacza niezwykłą historię z Przasnysza: „Setki ludzi koczowały przed domem w Przasnyszu. Miejscowy oddział PKS w ciągu dwóch ostatnich dni sierpnia 1984 roku wykonał całomiesięczny plan przewozów. Taksówkarze mieli żniwo. W sklepach spożywczych towary wymieciono. Nawet niechodliwe dotąd soki zniknęły błyskawicznie”. Co się wydarzyło? Jeden ze świadków cudownego wydarzenia opowiada: „Ktoś przyszedł i powiedział: U was na oknie jest cud. Matka Boska się ukazała…”. W krótkim czasie po rozejściu się wiadomości o pojawieniu się Matki Bożej zaczęły gromadzić się tłumy. Przed domem, wpatrując się w okno, stały cztery starsze kobiety. 
W oknie można było zobaczyć kontury jakiejś postaci. Ryszard Tyburski wspomina: „Zlekceważyłem ten widok. W tym czasie u sąsiadów trwał remont: wymienili okna, wycyklinowali podłogę. Do syna sąsiadki przychodził kolega o uzdolnieniach plastycznych. Pomyślałem sobie: nakurzyli, a kolega Artura paluchem narysował na szybie postać”. W krótkim jednak czasie wieść o cudzie sprawiła, że ulicę przed domem zablokował spory tłum ludzi, a milicja musiała zatrzymać w związku z tym ruch uliczny.
Naoczny świadek wydarzeń relacjonuje: „Całe pielgrzymki przybywały. Codziennie więcej i więcej. Non stop ludzie. Jedynie między czwartą a szóstą rano było mniej osób, ale kilkanaście stało zawsze. W szczycie – do tysiąca. Patrzący na okno opowiadali, co na nim widzą: świętego Antoniego, Wincentego, a nawet klęczącego zakonnika z brodą, ale najwięcej dopatrywało się na szybie wizerunku Matki Boskiej. Niektórzy widzieli Ją w koronie, inni bez. Jeszcze inni z pulsującym sercem”.
Sprawa okna i widniejącego na nim wizerunku Matki Bożej 
w Przasnyszu nabrała kolorytu w momencie pojawienia się kolejnego cudu. W dziupli przydrożnego kasztanowca jacyś ludzie dopatrzyli się kolejnego wizerunku Matki Boskiej. Wierni mogli więc w sposób zwielokrotniony czcić postać widzianej Maryi. Edmund Szczeniak opisuje: „Utworzyły się dwie grupy. Jedni orientowali się teraz na kasztan, drudzy na okno. Gdy spoglądało się z góry, było widać ten podział, bo obie grupy stały do siebie plecami. Pamiętam taki obrazek: idzie kobieta z kwiatami i ma dylemat – gdzie położyć?”.
Tego typu cudowne wydarzenia pojawiają się co jakiś czas w różnych stronach Polski. Jaki jest ich los? Wspomniane wyżej dwa „cudowne wydarzenia” nie trwały długo. Związany z kasztanowcem cud został przerwany z chwilą, gdy jakiś mężczyzna za pomocą drabiny wyciągnął z dziupli znajdujące się tam próchno. Po pewnym czasie drzewo zostało ścięte. Cud okienny trwał około tygodnia. Wyłoniono spośród zainteresowanych tzw. Komitet, który nadzorował wymontowanie okna z rzekomym wizerunkiem Matki Bożej. Bezpośredni uczestnik wydarzeń proces likwidacji „cudownego okna” opisuje następująco: „Przyszło trzech mężczyzn i dwie kobiety. Wyjęliśmy okno. Było podwójne. I teraz z kolei nie było chętnego, żeby je rozkręcić. Jeden z delegatów mówi do mnie: a niech strzeli ta szyba, co wtedy? Zdecydowałem, że wezmę śrubokręt i rozkręcę. Udało się. Okno powędrowało do kościoła przy tej samej ulicy – 
w procesji. Zaraz potem przyjechała ekipa Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej. Fura kwiatów, zniczy, świec. Wszystko wrzucono na przyczepę i wywieziono. I od razu porządek…”.
Okno zawieszone zostało na przydrożnym drzewie. „Obracało się, gdy powiał wiatr. Wizerunek na szybie to znikał, to się pojawiał. O, jest! – wołano. A za chwilę, gdy szyba się okręciła: nie ma, nie ma… I jęk zawodu. W końcu doszli do wniosku, że na drzewie niedobrze. Źle widać”. W związku z tą sytuacją zdecydowano, że okno należy przenieść do kościoła, tam też zostało przekazane ostatecznie okno z rzekomym wizerunkiem Matki Bożej. 
Przytoczony powyżej przykład wiary w cudowny fakt objawienia się Maryi na oknie czy drzewie ukazuje głęboką prawdę o wielkim zapotrzebowaniu sporej grupy ludzi wierzących na „codzienne niezwykłości”, do których zaliczyć możemy objawienie się Matki Bożej czy to na szybie, czy przydrożnym drzewie. Jak ktoś chce, to i w ka-
łuży błota zobaczyć może to, co widzieć pragnie. Nieważne właściwie gdzie, czy na oknie, czy w atomowym grzybie, wszędzie można zobaczyć postać Matki Bożej. Trzeba tylko chcieć.

Pomidory, świetlista kula i Matka Boża

Na całym świecie żyje i działa wielu wizjonerów. W samej Polsce na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat głośno było o wielu 
z nich. Cechą charakterystyczną wizjonera jest to, że może – jak twierdzi – kontaktować się w sposób bezpośredni z rzeczywistością świata niematerialnego. Oto niektórzy z nich.
Do najpopularniejszych wizjonerów w Polsce należał zmarły niedawno Kazimierz Domański, były pracownik Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego w Oławie. Jak sam podaje, leżąc obłożnie chory, czekając na poważną operację, zobaczył i usłyszał słowa: „Synu, wstawaj, jesteś zdrów, Ja ciebie uzdrowiłam”. Jedno z kolejnych przełomowych wydarzeń w życiu wizjonera miało miejsce w jego ogrodzie. Opowiada wizjoner: „Po modlitwie poszedłem podwiązać pomidory, a ponieważ po pewnym czasie zabrakło mi tasiemek, wróciłem do altanki. Stanąłem w drzwiach i zobaczyłem, że na ławeczce wewnątrz altanki stoi Matka Boża”. Ona to zleciła mu wybudowanie Sanktuarium Matki Bożej Królowej Wszechświata i Bożego Pokoju w Oławie, uzdrawianie chorych. 
Inny wizjoner Stanisław Kaczmar, traktorzysta miejscowego PGR-u, wybudował na rozkaz z nieba swój prywatny kościół – Sanktuarium Matki Bożej w Chotyńcu. Pierwsze objawienie w Chotyńcu, niewielkiej wsi koło Przemyśla, prawdopodobnie miało miejsce 8 października 1989 roku. Zobaczył on na swoim podwórzu czerwoną kulę, z której wyłoniła się Matka Boża. Jej przekazy wizjoner spisywał w samotności na niewielkich karteczkach. Z biegiem czasu zaczęły pojawiać się inne cuda – to płakała krwawymi łzami figurka Matki Bożej, z pobliskiej lipy wytrysnęło źródełko. Po pewnym czasie, kiedy wizjoner z Chotyńca zaczął przyciągać do siebie tłumy spragnionych cudów ludzi, Kazimierz Domański z Oławy zaczął twierdzić, że Matka Boża i Jezus Chrystus kwestionują wizje pana Kaczmara. W jednym z oławskich widzeń Maryja z Jezusem ostrzegali: „Tam u niego wmieszał się zły duch. Niech przeprosi Pana Jezusa i Matkę Bożą” (Orędzie, 2.02.1993). 
Podczas snu otrzymał polecenie, aby podnieść leżący w trawie krzyż stygmatyk Stefan Gwiazda, jeden z najciekawszych wizjonerów Polski. Matkę Bożą spotkał po raz pierwszy jako staruszkę, która siedziała zmęczona na ławce. Innym razem za pośrednictwem pięcioletniej dziewczynki Matka Boża wskazała miejsce, w którym odcisnęła na piasku swoje stopy. W jednym z widzeń pod brzozą dowiedział się, że powinien wybudować kościół. Stefan Gwiazda słynie 
z tego, że podczas modlitwy różańcowej na oczach ludzi z rąk zaczęła mu cieknąć krew. Podczas jednego z objawień Matka Boża powiedziała, że „ludzie lecą do piekła jak płatki śniegu”. 
Zofia Grochowska, wizjonerka z Tolkmicka, pracująca przez większość swojego życia jako dziewiarka, zorganizowała w Polsce Legion Małych Rycerzy Miłosierdzia Bożego. Tłumaczy, dlaczego właśnie to ona została wybrana przez niebo: „Moi rodzice nie potrafili czytać i pisać. A Pan Jezus mi powiedział: Córko, dlatego cię wybrałem, że nic nie umiesz. Ja ciebie ukształtuję od podstaw”. Pana Jezusa widziała dwa razy: raz w Krakowie, raz w Tolkmicku. Z niebem kontaktuje się za pomocą „pisma automatycznego”. Wyznaje: „Pan Jezus na ogół już rano mi mówi: Dziś będziesz pisać! I czekam, aż wieczorem wszystko się uciszy. Gdy cały blok już śpi, wtedy piszę. Piszę szybko, parę minut. Z błędami, bez kropek, żeby zdążyć zanotować to, co słyszę. Piszę tak jak umiem, a inni poprawiają błędy”.
W środę, 13 listopada 1985 r., we wsi Ruda, 59-letni rolnik 
Stanisław Ślipek wyjechał w pole orać. Po około trzech godzinach orki, między 15.00 a 16.00, gdy skończył pracę, miało miejsce pierwsze jego widzenie. Usłyszał głos: „Szczęść Boże, oraczu”, odpowiedział: „Bóg zapłać”. Potem znów ktoś skierował do niego słowa: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” i znów odpowiedział: „Na wieki wieków, amen”. Pan Stanisław tak opowiada o tym wydarzeniu: „Ujrzałem w jasności niewiastę, która podała mi krzyżyk do pocałowania… Zrozumiałem jednocześnie, że może to być tylko Matka Boża. Wypowiedziała dalsze słowa: Przyjacielu, będziesz się modlił. Odmawiał będziesz różaniec rano o 7 godzinie i wieczorem. Szerzy się niepokój na świecie, trzeba się dużo modlić. Na następne spotkanie przyjdź za miesiąc… Po wypowiedzeniu ostatnich słów jakby niebo się otworzyło i świetlistą drogą w jasności zniknęła Najświętsza Maryja Panna”.
Nieopodal Grudziądza, w Koninie, Krzysztof Czarnota doświadczył dziwnego zjawiska. 14 czerwca 1990 roku na polu nieopodal domu, wieczorem o godz. 20.30, po dojeniu krów zauważył silną wichurę na jednej z rosnących obok strumyka wierzb. Przeraził się tym, co zobaczył. Ujrzał wielką jasność, a następnie na tle tej jasności zobaczył Matkę Bożą Niepokalaną. Miała na sobie szaty koloru białego, przewiązane niebieską przepaską, a na głowie koronę z gwiazd. Maryja stała na małym obłoku. Po krótkim czasie przemówiła: „Mój synu, nie bój się, nic złego ci się nie stanie. Ludzie są niegodni, ale opamiętania nadszedł czas! Moim życzeniem jest, ażebyś postawił kapliczkę i żeby wierni ludzie tu się modlili. Przyjdą na to miejsce ludzie głębokiej wiary, ale i przyjdą ludzie, którzy będą się z ciebie śmiać i drwić z Mego objawienia. Ty się tym nie zrażaj, bo na nich też przyjdzie czas. Ty będziesz z tego powodu wiele cierpiał”.
Niespełna kilka dni po tym wydarzeniu zdarzył się kolejny cud. Krzysztof Czarnota doświadczył niezwykłego rozmnożenia różańców. Wizjoner poszedł się modlić pod wierzbę z rodziną i wziął ze sobą 6 różańców. Ujrzał Matkę Bożą trzymającą na ręku Dzieciątko Jezus. Przemówiła do niego: „Przyszłam, mój synu, jak obiecałam. Dobrze, że przyniosłeś różańce. Ja je pobłogosławię, ale będziesz potrzebował ich więcej”. Zaraz po tym wizjoner spostrzegł, że ma w ręku już 15 różańców. Jako jeden z nielicznych dostąpił on przywileju bezpośredniego kontaktu fizycznego z Matką Bożą. Opowiada: „Odruchowo, niby popchnięty „dotknąłem” światłości, która otaczała Matkę Bożą i wtedy poczułem bardzo silne pieczenie jak ogniem, jak żarem. Wskutek tego zostały mi opalone wszystkie włosy na ręce”. 

Kardynałowie i biskupi muszą się upokorzyć

Spotkałem kiedyś na dworcu dwie kobiety. Wybierały się na spotkanie modlitewne do Oławy. Zapytałem je o to, czy zdają sobie sprawę, że rzekome objawienia pana Domańskiego są kwestionowane przez lokalnego biskupa. Stwierdziły, że nic im na ten temat nie wiadomo. Postanowiłem im w kilku słowach naświetlić sprawę. Po pewnym czasie jedna z kobiet przypomniała sobie, że faktycznie czytała i słyszała o komunikacie kurii wrocławskiej dotyczącym wydarzeń mających miejsce w Oławie. Wydawało się, że rozmowa nabierze w związku z tym właściwego wymiaru. I wtedy usłyszałem, że biskup się myli, nic mu do tego, co się dzieje w Oławie. W tym momencie się trochę pogubiłem. Myślę sobie, z kim ja rozmawiam? Pytam, czy panie są katoliczkami? Odpowiedź była natychmiastowa, w tonie głosu jakieś delikatne oburzenie: „Oczywiście, że jesteśmy katoliczkami, i to głęboko praktykującymi”. Kobiety, jak wynikło z dalszej rozmowy, zaangażowane były w rozmaite posługi przyparafialne. Obie należały do grupy różańcowej. Po kilkunastu kolejnych minutach rozmowy, na odchodne, usłyszałem: „Niech biskup sam przyjedzie i zobaczy, tu się ludzie modlą, nawracają, tu jest wiele cudownych uzdrowień, to miejsce wybrała sobie Matka Boża i żaden biskup nie zakaże się tam gromadzić i modlić”.
Wszelkim objawieniom prywatnym towarzyszą liczne przesłania i orędzia. Sensem wielu objawień jest właśnie przekaz, jaki sam Bóg czy Matka Boża mają światu do zakomunikowania. Analizując treść wielu „usłyszanych” przekazów, jakimi raczą nas wizjonerzy, nie sposób nie oprzeć się wrażeniu, że te przekazy nie mają wiele wspólnego z Ewangelią. 
Objawiająca się w Oławie Matka Boża wprost krytykuje arcybiskupa Gulbinowicza za krytyczne jego odniesienie do działalności wizjonera Kazimierza Domańskiego. Matka Boża w jednym z przekazów ostrzega: „Wielu kardynałów i biskupów występuje przeciwko Moim orędziom dla całego świata tu, w Oławie. Za prześladowanie objawień jeden z biskupów – gdy nadal będzie Mnie prześladował 
– zostanie zabrany do wieczności na sąd Boży” (Orędzie, 8.12.1985). Innym razem, po kilku latach przekaz jest jeszcze bardziej bezpośredni: „Przekaż, mój synu, aby kardynał Gulbinowicz nie rzucał oszczerstwa na to miejsce, gdzie jest nieustanna modlitwa” (Orędzie, 25.03.1993). Matka Boża nie szczędzi słów krytyki: „Moi słudzy, kardynałowie i biskupi, upokorzcie się… Ukrzyżowali Mego Syna, a dziś krzyżują Go biskupi, kapłani, kardynałowie” (Orędzie, 3.05.2001).
Maryja w swych orędziach odnosi się do rozmaitych spraw. Nie wszystkie wydają się istotne dla życia religijnego, żeby nie powiedzieć śmieszne i niepoważne. Pośród wielu próśb Matki Bożej znajdujemy rozmaite apele: „Niewiasty nie powinny przychodzić na miejsce objawień w spodniach. Powinny używać… sukienek” (Orędzie, 20.04.1984). W innym miejscu Matka Boża mówi „Żadnych gitar lub innych instrumentów oraz śpiewu młodzieży” (Orędzie, 16.07.2000).
Wspominam spotkane na dworcu kobiety. Ich determinacja, by spotkać się z Matką Bożą, silna wiara w przekazywane treści, częste obcowanie z tego typu treściami jak przytoczone powyżej krótkie fragmenty, zaczerpnięte z powielanych w tysiącach egzemplarzy oławskich orędzi, tłumaczą dość krytyczny stosunek do Kościoła hierarchicznego. Przecież sama Matka Boża upomina kardynałów 
i biskupów! 

Nowe Boże Miłosierdzie, czyli kiedy osy będą atakowały 
wojsko, a muchy szpitale?

Brat Edward Panek twierdzi, że ma „prawnie i legalnie zarejestrowaną Nową Religię, pod numerem: 06-1490457”. Wszystko po to, aby mógł głosić swoje nauki i „dokończyć dzieło siostry Faustyny Kowalskiej i nauczać o Nowym Miłosierdziu Bożym”. Brat Panek ostrzega: „Kto będzie prześladował mnie i będzie przeszkadzał w budowaniu Nowego Miłosierdzia Bożego Po Nowemu… w następnym wcieleniu urodzi się kaleką”. Twierdzi, że swoje widzenia tak naprawdę ma od urodzenia: „Podczas modlitw, gdy mam zamknięte oczy, ukazuje mi się JEZUS CHRYSTUS i otrzymuję widzenia, polecenia… Moje widzenia są różne, częstotliwość jest co drugi dzień, nieraz codziennie, a nieraz trzy, cztery razy na dzień”. 
Na jednej z ulotek publikowanych przez brata Panka Tadeusza Edmunda czytamy wyjaśnienie jego misji: „Na krótko przed śmiercią, gdy Siostra Faustyna modliła się za Polskę, usłyszała słowa Pana Jezusa: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę Ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje Świat na ostateczne przyjście Moje (Dz 1732). Ta iskra to Właśnie jestem JA Panek Tadeusz Edmund. Wkrótce figurki Matki Boskiej i moja zaczną przemawiać ludzkim głosem. Ja mam wiadomości z pierwszej ręki (kiedy koniec świata będzie, kiedy sąd ostateczny będzie, które mogę ujawnić, ale bez szczegółów), kiedy te dni przyjdą. Będą bardzo duże zmiany na świecie. Stolica Piotrowa będzie przeniesiona do Malczyc. Będzie jedno państwo, które będzie się nazywało Polska Miłosierdzia Bożego, a stolicą będzie Legnica. Ludzie na całym świecie otrzymają dwadzieścia lat na nauczenie się języka polskiego”. 
Brat Panek informuje: „Takie miałem widzenia i polecenia, żeby Państwu przedstawić, przekazać, co niniejszym czynie i przekazuję” – i tu na jednej z ulotek możemy przeczytać kilkadziesiąt dość egzotycznych proroctw. Niektóre z nich to: nie będzie małych, ciasnych sklepików; Polska w piłkę nożną zremisuje z Anglią 2:2; nie będzie perfum; przed końcem świata ludzie będą chorowali na choroby takie jak – wysoka temperatura, wymioty, biegunka, niewydolność nerek, nerki przestaną pracować. Medycyny nie będzie na te choroby. Tylko modlitwy przed obrazem o trzech promieniach i do Miłosierdzia Bożego te choroby wyleczą. Nie będzie niektórych dyscyplin sportowych – rugby, skoku o tyczce, rzutu oszczepem, strzelania, biatlonu. Mistrzostwa świata w piłce nożnej będą co 2 lata. Będą osy atakowały wojsko – przed końcem świata. Będą muchy atakowały szpitale – przed końcem świata. Będą ludzie latać w powietrzu, tak jak latają teraz ptaki, dzięki wkładkom magnetycznym ROMI (wkładki produkowane i dystrybuowane przez brata Panka). Będzie tydzień trwał 10 dni, a 3 dni będzie wolnego. Będzie godzina miała 100 minut, minuta 100 sekund. Będzie jedna owczarnia i jeden pasterz, jedna wiara – Miłosierdzie Boże. Będą odrastały palce, ręce, nogi i inne narządy tym, co będą budowali Nowe Miłosierdzie Boże Po Nowemu.
Tak oto pokrótce przedstawiają się proroctwa i wizje niezwykle ciekawego wizjonera. Sam nie wiem, ile w nich zdrowia, a ile choroby psychicznej? Wizjoner cieszy się jednak sporym zainteresowaniem 
i przyciąga do siebie spragnionych cudowności ludzi. Sprzedaje cudowne prześcieradełka i magiczne wkładki do butów. Twierdzi, że jest równocześnie księdzem i mężem, wizjonerem, bioenergoterapeutą, a nade wszystko inkarnowaną na ziemię osobą bożą.

Całkiem poważnie na zakończenie 

W znanym leksykonie pojęć teologicznych i kościelnych Gerald O’Collins SJ i Edward G. Farrugia SJ, pisząc o występujących w Kościele tzw. objawieniach i wizjach, zauważają, że mogą one mieć różnoraki charakter. Wizje są ich zdaniem przeżyciem o niezwykłym charakterze, podczas których człowiekowi ukazują się „byty z innego świata”. Przypominają one chrześcijanom to, co już zostało objawione w Chrystusie, i dodają zachęty do naprawy życia moralnego i duchowego. Nigdy jednak nie można traktować ich tak, jakby miały one wnosić coś nowego w podstawowe orędzie Jezusa Chrystusa. Autentyczna wizja nie dodaje niczego nowego do depozytu wiary. 
Prywatne objawienia mogą być wynikiem zwykłych halucynacji, choroby psychicznej, oszustwa, ale również mogą mieć swe źródło w Bożym zamierzeniu, mogą być rzeczywistym przekazem danym człowiekowi od Boga.
Opisane w niniejszym artykule przypadki licznych wizji i przesłań z nieba, choć może w jakiejś swej części zdają się mieć charakter nadprzyrodzony, z całą pewnością do prawdziwych i w pełni wiarygodnych nie mogą być zaliczone. Skoro nie są prawdziwe, to po co o nich pisać? Uważam, że mogą one stanowić dobrą przestrogę dla wszystkich, którzy mają skłonność szukania „na siłę” wokół siebie wszelkiej cudowności.


Bibliografia:
E. Szczeniak, Oni uzdrawiają, Oficyna Pomorska, [bmw] 1989.
A. Zieliński, Na straży prawdziwej wiary, Kraków 2004.
H. Czchowski, Współczesne objawienia maryjne – religijność ludowa pomiędzy teologią a magią, „Studia Etnologiczne i Antropologiczne”, t. 3, Warszawa 1999.

Numer: 2 (77)/2005

Tytuł: Odszedł Papież. Niech żyje Papież!