Jak żyć po śmierci Boga? - Milczący Bóg i grzech ateizmu - Pierwsze kazanie pasyjne

ks. Rafał Starzak

Jest taka jedna doba w dziejach świata, której nie można porównać z żadną inną. Są takie dwadzieścia cztery godziny, których minuty znamy prawie na pamięć. To czas Męki Chrystusa, Boga-Człowieka. W Ewangeliach prawie dwadzieścia procent tekstu zajmuje opis cierpienia Syna Bożego. Pozostała część opisuje trzydzieści lat życia ukrytego Jezusa w Nazarecie i trzy lata jego publicznej działalności. Najważniejsza doba w dziejach ludzkości zmieniła oblicze świata. Sami autorzy Ewangelii podkreślili już wagę tego czasu. Chwile konania w ogrodzie Getsemani, niesprawiedliwe osądzenie przez Radę, biczowanie, dekret Piłata, Droga na Golgotę, ukrzyżowanie, śmierć. Momenty największych zdrad i największych nawróceń, największej nienawiści i bezgranicznej miłości, ludzkiej obojętności na ból i kreacji zbawczego cierpienia, podłości i heroizmu, dobroci i zła. Moment, w którym niebo wstrzymało swój oddech, bo zdało się, że Syn Boży umarł. Że odszedł na zawsze, został unicestwiony. I radość Szatana.

Bracia i siostry, czciciele Chrystusowej Męki. Chrystus rzeczywiście umarł dwa tysiące lat temu. Etapy Jego Męki posłużą nam przez cały okres wielkiego Postu jako źródła do pochylenia się nad największymi problemami współczesnego człowieka. Są to pytania tak uniwersalne, a przy tym niezwykle trudne, że tylko wniknięcie w logikę Boga pozwoli na nie odpowiedzieć. Hasłem naszych pasyjnych spotkań będzie odpowiedź na pytanie: „Jak żyć po śmierci Boga?”
Skąd wziął się taki temat? Narzuciło go życie. Starożytni, gdy chcieli komuś źle życzyć, mawiali: „obyś żył w ciekawych czasach”. Nasze czasy rzeczywiście należą do ciekawych. Różne postawy moralne, religijne, światopoglądy zmieniają się jak w kalejdoskopie i człowiek wierzący może powoli się w nich zagubić. Lecz w odwiecznym planie Boga każda minuta męki Chrystusa opisana w Ewangelii ma sens nie tylko literalny, opisujący minione chwile sprzed dwudziestu wieków, lecz posiada również znaczenie dla nas, ludzi żyjących tu i teraz w trzecim tysiącleciu chrześcijaństwa. Pomoże nam ona w dotarciu do prawdy i nowemu ułożeniu naszego życia, poukładaniu naszego wnętrza według Bożego zamiaru. Wejdźmy więc w pierwszy temat, fundamentalny – wiary w Boga i największej gangreny, jaka może toczyć ludzkie serce – ateizmu.
Jeden z pierwszych niemieckich filozofów-ateistów, Fryderyk Nietsche, w jednym ze swoich szkiców przedstawia zabawną, a zarazem tragiczną sytuację. W samo południe, kiedy w mieście jest najbardziej tłoczno na główny rynek wbiega zdyszany człowiek. W ręku trzyma zapaloną latarnię. Zrozpaczony, rozdygotany, zaczepiając przypadkowych przechodniów, świecąc im w oczy krzyczy na całe gardło. SZUKAM BOGA. LUDZIE JA SZUKAM BOGA. POKAŻCIE MI BOGA. CHCĘ GO ZOBACZYĆ. Wokoło zrobił się gwar. Śmiechy, drwiny. Niektórzy pokazywali na niego palcami. Mówili jeden do drugiego. Wariat, obłąkany, stracił biedak rozum. On w samo południe, na ulicy, z lampką szuka Boga. Ktoś krzyknął na niego. A idźże stąd do diabła szukać sobie swojego Boga gdzie indziej! Tutaj Go nie znajdziesz. Tutaj Twojego Boga nie ma. Na to „poszukiwacz Boga” zaczął krzyczeć jeszcze bardziej! Nie! Nie mówcie tak, że tu Boga nie ma! Błagam was, nie mówcie tak! Właśnie tutaj jest jedyna oaza, gdzie jeszcze można Boga spotkać. Wasze serce to jedyne miejsce, gdzie jeszcze Bóg żyje. Nie zabijacie Boga w waszych sercach. Błagam was! Nie zabijajcie Go! Ja przychodzę ze świata, gdzie Bóg już został zabity. Świat bez Boga jest nie do zniesienia, to istne piekło. Dlatego jeszcze raz was błagam. Nie gaście w waszych sercach płomyka Jego istnienia, dopóki On jeszcze w was żyje.
Od XIX w. pojawia się w historii myśli ludzkiej nowy prąd, zwany ateizmem, który zatruł spostrzeganie Boga na zawsze. Prąd intelektualny, który popełnia największy błąd: neguje istnienie Boga. Ateiści chodzą i wołają: Bóg umarł, a jeśli nie, to udowodnijcie nam jego istnienie! Każdy człowiek posiada pragnienie poznania absolutu. Jednak, gdy ktoś posiądzie ten skarb, skarb wiary, musi bardzo uważać, by go nie utracić. Gdzie rodzi się pokusa zwątpienia w Boga?
Gdy podnoszę słuchawkę, wykręcam numer i melodyjny głos odpowiada, nie ma takiego numeru, lub gdy dzwonię do kolegi, a on nie odpowiada, lecz słyszę głuche buczenie, wnioskuję, że go nie ma. Niestety podobnie traktujemy czasem Boga. Żądamy od niego ingerencji w danej chwili, wyratowania z ciężkiej sytuacji, uzdrowienia dziecka z choroby nowotworowej, naprawienia finansów firmy, żądamy sukcesów zawodowych, dobrych ocen w szkole, życia na jakim takim poziomie. A gdy Bóg na to zdaje się nie reagować, wkracza ze swą pokusą szatan: Czy ten twój Bóg naprawdę Cię kocha, skoro nie okazuje Ci swej miłości? Czy On w ogóle istnieje, a mój głos, który słyszysz, czyż nie jest tylko głosem racjonalizmu?
W taką pułapkę wpadli Żydzi w czasie drugiej wojny światowej. Holocaust doprowadził do wielkiego zwątpienia w wybranie ich narodu przez Boga. Poczuli się przez Boga zdradzeni. Pięć milionów ofiar zorganizowanego ludobójstwa stało się faktem. Efekt jest taki, że dziś 85 procent ludności Izraela deklaruje się jako niewierzący. Pokusa była zbyt silna. Bo Bóg milczał. A w historii świata wydawał się milczeć wiele razy…
Choć filozoficzne dywagacje ateistów o „śmierci Boga” mają pewien wpływ na myślenie współczesnego człowieka, o tyle większym niebezpieczeństwem dla nas, ludzi wierzących, jest ateizm praktyczny, czyli jak to określił Jan Paweł II – życie, jakby Boga nie było. Taki człowiek uznaje istnienie Boga, ale jest mu on całkowicie obcy, nieobecny wcale w jego życiu, taki „Bóg na wakacjach”, który może i istnieje, lecz nie przeszkadza w życiu. 
Kanadyjski teolog Latourelle wylicza cztery niebezpieczeństwa, które mogą doprowadzić do ateizmu praktycznego:
1. dobrobyt – człowiek, który wiedzie wygodne i bezpieczne życie, może pytać: co takiego Bóg mógłby dodać do tego, co już posiadam? Dlaczego mam tęsknić za chlebem nieba, skoro ten ziemski wystarcza mi aż nadto?
2. antyświadectwo wierzących – życie wielu chrześcijan zamiast przyciągać, odpycha od Boga i religii. Ukazują oni chrześcijaństwo zgorzkniałe, instytucjonalne, uwikłane w walkę o władzę polityczną i ekonomiczną, chrześcijaństwo budzące strach, skupione na grzechach i sankcji.
3. kult ciała – nadmierne przywiązanie do mody, apoteoza sportu, rozbicie jedności między miłością a erotyką, prowadzące do pornografii i panseksualizmu.
4. nieumiejętne korzystanie z osiągnięć techniki - masmedia i przemysł rozrywkowy dostarczają niezwykle wielkiej ilości informacji, oferują szeroką gamę propozycji, pochłaniając człowieka i jednocześnie tak go rozpraszając, że nie może samodzielnie myśleć, ani podejmować refleksji nad swym życiem.
Dobrobyt, antyświadectwo, kult ciała i złe wykorzystanie techniki mogą zająć miejsce Boga w twoim sercu. Dlaczego? Bo są namacalne, na wyciagnięcie ręki. Bo one krzyczą, a Bóg milczy. Jakże ten nasz Bóg jest cichy…
Chcesz usłyszeć Boga? Weź do ręki Pismo Święte i zobacz, co Bóg chce ci powiedzieć. Bo wszystko, co chciał o sobie objawić, przekazał nam przez swojego Syna. Czy myślisz, że Jezus nigdy nie czuł się opuszczony? A co działo się w ogrójcu? Został całkowicie sam… w ciszy trwogi konania. 
Była to noc, gdy w większości domów pobliskiej Jerozolimy świeciły się jeszcze oliwne kaganki, a czterech mężczyzn wybrało się do ogrodu, by po uczcie odpocząć nieco od zgiełku miasta i duchoty sali położonej na górze. Ubrali się dosyć ciepło, gdyż noc zapowiadała się chłodna. Rozgwieżdżone niebo, księżyc w pełni i absolutna cisza, przerywana gdzieniegdzie cichym śpiewem ptaków. Słowa „zostańcie tu i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie” przerwały tą sielankową serenadę i odbiły się echem od skał i drzew oliwnych pamiętających podobno jeszcze patriarchę Abrahama. Młody mężczyzna leżący na ziemi, poczuł krople potu na swoim ciele. Ta cisza – Boże – odpowiedz mi! Widzisz, że cały świat spada mi na głowę. Nie wytrzymam dłużej tego nacisku! Ten ból rozerwie mi ciało. Ojcze, jeśli możliwe, oddal ode mnie ten kielich. Jest tyle innych sposobów abyś ich zbawił – jednym aktem woli możesz to uczynić! Wiem, że chcesz pokazać ludziom jak bardzo ich kochasz, jak wiele możesz dać im, by im twą miłość udowodnić. Chcesz im dać mnie, swojego Syna. Niech się więc stanie wola twoja. 
Tak, Jezus musiał w chwili, gdy zo¬baczył swych uczniów śpiących w najlepsze, podczas gdy On rozpoczyna drogę męki, pomyśleć sobie o miliardach ludz¬kich iskierek, które zapalać się będą w dziejach świata przez wieki całe i gasnąć. I o tym, jak wiele spośród nich, swoim własnym światłem oślepionych, za nic będzie miało Jezuso¬we życie, Jego słowa i Zbawienie, które przyniósł światu. I o tym, że wtedy, w takich wypadkach, ludzie owi, z preme¬dytacją odwracając się od Zbawienia, zamkną sobie drogę do niego na zawsze. Nieodwołalnie. I On nic na to nie będzie mógł poradzić. Bo przecież dał tym ludzkim iskierkom naj¬większy prezent w darze: wolną wolę.
Jezusowa męka w Ogrójcu jest jednym wielkim wołaniem o miłość. Czy pozwolę, aby we mnie, w bliskich moich, wokół mnie, odbijało się owo wołanie o grube mury mego ego¬izmu, mego braku zaufania do Boga? I pytam dziś ciebie, podobnie jak Jan Paweł II: „czy człowiek może odrzucić Boga? Może. Ale pytanie zasadnicze – czy mu WOLNO i w imię czego – WOLNO?”
Nad ogrodem oliwnym księżyc zasnuł się chmurami. I słyszysz tylko Głos Jezusa:
„Teraz już możesz iść spać. Idzie Judasz z kohortą. Ja zaś pójdę z nimi, by stawić czoła zadaniu, które MUSZĘ wyko¬nać. By otworzyć Ci, człowieku, drzwi do nieba. Pamiętaj, że mojej łaski Ci zawsze wystarczy. Ale ostateczna decyzja: za czy przeciw Bogu, zawsze będzie należała do Ciebie. I za¬wsze w tej jednej chwili, gdy będziesz ją podejmował, bę¬dziesz się czuł zupełnie sam. Jak Ja w Getsemani". Amen.

Wykorzystano: ks. Tadeusz Dzidek, ks. Łukasz Kamykowski, ks. Adam Kubiś (red.), „Człowiek – Filozofia – Bóg”, Wydawnictwo Naukowe PAT, Kraków 1999, s. 27-34.