Posłuszeństwo Duchowi Świętemu

Rozmowa z Lucyną Słup

Przez wiele lat Ty i Twój mąż Zbyszek, byliście związani z polską Odnową w Duchu Świętym – braliście udział w organizowaniu pierwszych czuwań Odnowy. Tworzyłaś też „Zeszyty Odnowy” jako ich pierwszy redaktor naczelny, Zbyszek pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Krajowego Zespołu Koordynatorów, byliście więc bardzo zaangażowani w Odnowie. Na czym, według Ciebie polega, posłuszeństwo Duchowi Świętemu?

Posłuszeństwo Duchowi Świętemu to poddanie się Jego prowadzeniu. Duch Święty jest nauczycielem i wewnętrznym przewodnikiem na drodze do świętości. On prowadzi nas przez kolejne etapy tej drogi – dzięki Niemu przyjmujemy świadomie łaskę Bożego synostwa i dar wewnętrznej wolności przychodzącej przez uzdrowienie wewnętrzne, On skłania nas do naśladowania Jezusa i jednoczy z Nim, On jednoczy nas z innymi tak, byśmy mogli stać się żywymi członkami Ciała Chrystusa – Kościoła. On wreszcie posyła nas do pracy apostolskiej i obdarza charyzmatami koniecznymi do jej wypełnienia. Możemy powiedzieć, że Duch Święty współdziała z nami w wypełnieniu naszego powołania życiowego, czyli w wypełnieniu tego Bożego zamiaru, dla którego zostaliśmy stworzeni i który został głęboko wpisany w nasze serca.
Jego rola jest naprawdę ogromna! Cała praca duchowa polega więc na tym, by stawać się Mu coraz bardziej posłusznym, czyli coraz bardziej uległym Jego natchnieniom.

W jaki sposób można odczytywać te natchnienia?

Przez wgląd we własne serce. Myślę tu o „sercu” w znaczeniu biblijnym, jako o miejscu naszego wewnętrznego spotkania z Bogiem, o „sercu z ciała”, czyli sercu nawróconym, skierowanym ku Bogu, w przeciwieństwie do „serca kamiennego”, w którego centrum jestem ja sam. Chcąc słuchać Ducha Świętego, należy więc rozpocząć od przemiany serca, od nawrócenia, czyli postawienia Chrystusa w centrum swojego życia, a także od osobistej modlitwy, lektury Pisma Świętego i korzystania z sakramentów.
Jednak chociaż odczytywanie wewnętrznych natchnień jest bardzo ważne, to zbyt mało, by być posłusznym Duchowi Świętemu. Więcej: bywa, że pójście za poruszeniami serca staje się ogromnie niebezpieczne. Dlaczego? Ponieważ nie wszystkie nasze odczucia, myśli i wewnętrzne pragnienia pochodzą od Ducha Świętego. Znacznie częściej niż się nam wydaje ich autorami jesteśmy my sami, a bywa, że są nam one podsuwane przez złego ducha, który chce nas odwieść od Bożej drogi
i w tym celu nierzadko, jak pisze św. Ignacy Loyola, „przybiera postać ducha światłości”. W życiu duchowym niezmiernie ważne jest więc rozeznanie. Trzeba nieustannie badać i rozeznawać wewnętrzne natchnienia po to, by przyjąć te, które pochodzą od Ducha Świętego, i zgodnie z nimi postąpić,
a odrzucić wszystkie pochodzące z innego źródła.
W tym rozeznaniu niezmiernie istotną rolę odgrywa przejrzystość i posłuszeństwo. By stawać się coraz bardziej uległym natchnieniom Ducha Świętego, potrzebujemy głosu „z zewnątrz”, który pomoże nam zobiektywizować nasze doświadczenie.
W przeciwnym razie wejdziemy na ścieżkę wiodącą na duchowe bezdroża i – być może – pociągniemy na nią także innych.

Co masz na myśli, mówiąc o głosie „z zewnątrz”?

Myślę tu o głosie Kościoła, który może do nas docierać na różne sposoby. Prowadząc życie duchowe, jesteśmy członkami Kościoła. Ten sam Duch Święty, który pracuje w naszym wnętrzu, działa także w Kościele, rozumianym nie tylko jako nasza grupa modlitewna czy wspólnota, ale też w Kościele hierarchicznym. Wracając jednak ściśle do pytania: istnieje kilka sposobów obiektywizacji naszych wewnętrznych natchnień. Pierwszym jest regularna spowiedź, najlepiej połączona z jakimś rodzajem rozmowy duchowej (oczywiście kierownictwo czy towarzyszenie niekoniecznie musi się łączyć ze spowiedzią, ale w praktyce tak się najczęściej dzieje). Drugim – słuchanie głosu Kościoła hierarchicznego przemawiającego przez kapłana odpowiedzialnego za grupę czy wspólnotę, w której jestem, przez biskupa mojej diecezji, wreszcie przez nauczanie Ojca Świętego i inne oficjalne nauczanie Kościoła. Warto też wspomnieć w tym miejscu o słuchaniu głosu innych – lidera grupy oraz osób w nią zaangażowanych. To bardzo interesujące dowiedzieć się na przykład, co myślą nie tylko o moich pomysłach apostolskich, ale także o podjęciu przeze mnie takiej czy innej pracy zawodowej.

Czy istnieje różnica między posłuszeństwem Duchowi Świętemu w ogóle a posłuszeństwem w Odnowie Charyzmatycznej?

Zasadniczo nie, bo obecność Ducha Świętego w naszym sercu jest darem danym nam na mocy chrztu świętego. To właśnie wtedy stajemy się, jak pisze św. Paweł, „świątynią” – zamieszkuje w nas cała Trójca Święta. Jednak tej wielkiej obecności można być świadomym i współpracować z nią lub też pozostać zupełnie nieświadomym bądź zlekceważyć ją, przejść obok niej. Chrzest w Duchu Świętym, czyli fundamentalne doświadczenie Odnowy, polega na tym, że łaska chrztu świętego uaktywnia się w nas. To trochę tak jak ze słodzeniem herbaty. Możesz wrzucić do kubka z herbatą kostki cukru, ale jeżeli cukier się nie rozpuści, herbata pozostanie gorzka.
I naprawdę można przeżyć całe życie, „popijając gorzką herbatę” i nie wchodząc we współpracę z Duchem Świętym. Życie nie ma wtedy tego smaku i tej intensywności, którą mogłoby mieć, gdyby „herbata została zamieszana”, czyli Duch Święty dany w chrzcie naprawdę przyjęty. Odnowa, która pozwala nam świadomie przyjąć łaskę chrztu, jest więc wielkim darem, ale też płynie z niej wielka odpowiedzialność.

Od kilku lat jesteście oboje zaangażowani we wspólnocie Chemin Neuf (tzn. Nowa Droga). W jaki sposób przeżywa się posłuszeństwo w tej wspólnocie?

Nasza wspólnota ma dwa filary duchowe: pierwszym jest doświadczenie Odnowy Charyzmatycznej, gdyż wspólnota „wyrosła” z grupy modlitewnej Odnowy (stało się to w 1973 roku w Lyonie, we Francji), drugim duchowość ignacjańska. Obecnie Chemin Neuf jest wspólnotą międzynarodową o szczególnym powołaniu do pracy na rzecz jedności: jedności osoby, jedności małżeństwa i rodziny, jedności społeczeństwa, a także jedności Kościoła. Ten ostatni rodzaj jedności realizuje się we wspólnocie na dwa sposoby. Po pierwsze przez to, że we wspólnocie razem, obok siebie, żyją małżeństwa i rodziny, kapłani, osoby konsekrowane – bracia i siostry oraz osoby samotne, a więc są w niej reprezentowane wszystkie stany Kościoła, po drugie – wspólnota obok katolików gromadzi także protestantów i prawosławnych, a więc – będąc wspólnotą katolicką o powołaniu ekumenicznym – daje świadectwo jedności Kościoła powszechnego.
Bardzo ważny jest fakt, że we wspólnocie Chemin Neuf istnieją dwie równorzędne formy życia: większość członków wspólnoty mieszka we własnych mieszkaniach i pracuje zawodowo, spotykając się z braćmi i uczestnicząc w pełni w apostolskiej misji wspólnoty (tworzą oni wówczas tzw. fraternie dzielnicy). Inni (i tych jest znacznie mniej) mieszkają razem pod jednym dachem, tworząc tzw. fraternie życia.
Mówię o tym tak szczegółowo, ponieważ z takiej, a nie innej tożsamości i charyzmatu Chemin Neuf wynika także szczególny rodzaj posłuszeństwa, który przeżywamy we wspólnocie. Osobiste spotkanie z Chrystusem i wylanie Ducha Świętego, tak charakterystyczne dla Odnowy, dają nam impuls do życia duchowego. W rozwoju tego życia bardzo pomaga nam rodzaj posłuszeństwa przeżywany w towarzyszeniu duchowym. Do duchowego towarzyszenia, które nosi na sobie piętno duchowości ignacjańskiej, zobowiązują się wszyscy członkowie Chemin Neuf. Jesteśmy posłuszni naszym przełożonym we wspólnocie, a ponieważ wspólnota Chemin Neuf jest zatwierdzona jako publiczne stowarzyszenie wiernych, jesteśmy też posłuszni biskupowi. Wielką wagę przywiązujemy również do wzajemnego posłuszeństwa sobie, czyli do poddania braterskiego.

Chemin Neuf jest wspólnotą apostolską. Jak wyraża się posłuszeństwo Duchowi w pracy apostolskiej?

Pracujemy na różnych polach – z małżeństwami i rodzinami (sesje „Kana”), z osobami młodymi, prowadzimy różnego rodzaju sesje i rekolekcje (ignacjańskie, uzdrowienia wewnętrznego itp.), a poza Polską – centra formacyjne, domy studenckie. Zrozumiałe, że tak różne, liczne i prowadzone długofalowo działania wymagają dobrej koordynacji i na poziomie wspólnoty międzynarodowej, i na poziomie wspólnot poszczególnych krajów, a także na poziomie konkretnych fraterni. Koordynacja zaś, i o tym wie każdy, kto pracuje zawodowo czy prowadzi swój własny dom, jest niemożliwa bez posłuszeństwa – posłuszeństwa odpowiedzialnym całej wspólnoty, odpowiedzialnym kraju czy też odpowiedzialnym za poszczególne prace apostolskie.
Ewangelizując i formując innych, pracujemy zawsze w zespołach (tzw. ekipach). Nie tylko dlatego, że wspólne działanie jest skuteczniejszej, ale by dawać świadectwo jedności i miłości w posłudze. Widać wtedy, że to wspólnota ewangelizuje, a nie pojedynczy człowiek. Taka praca wymaga również, oprócz wszystkich rodzajów posłuszeństwa wymienionych wczesniej, także wzajemnego poddania.

Czy rzeczywistość bycia we wspólnocie wpłynęła na Twoje rozumienie posłuszeństwa Duchowi Świętemu?

Oczywiście. Obecnie żyjemy we fraterni życia, czyli pod jednym dachem i we wspólnocie dóbr z innymi braćmi i siostrami. Więzy są bliższe, relacje ściślejsze, a więc i posłuszeństwo bardziej konkretne.
Jesteśmy odpowiedzialni za wspólnotę w Polsce (mąż jest obecnie głównym odpowiedzialnym, ja wchodzę w skład ścisłego grona odpowiedzialnych, tzw. czwórki), ale przeżywamy wszystkie rodzaje posłuszeństwa, o których mówiłam powyżej: i korzystając z towarzyszenia duchowego we wspólnocie, i podporządkowując organizację swojego dnia domowi, w którym mieszkamy, i będąc posłuszni naszym przełożonym czy wreszcie mając uszy otwarte na to, co mają do powiedzenia nasi bracia i siostry we wspólnocie w Polsce i nie tylko. Jesteśmy także posłuszni naszym braciom i siostrom w pracy apostolskiej. Na przykład, gdy animujemy letnią sesję dla małżeństw „Kana”, współdziałamy z innymi: z odpowiedzialnymi za całą sesję „Kana”, z kapłanem współprowadzącym, z odpowiedzialnymi poszczególnych zespołów: gospodarzami domu, odpowiedzialnymi za dzieci, odpowiedzialnymi ekipy muzycznej.

No tak, ale oprócz zaangażowania we wspólnocie macie przecież życie rodzinne: jesteście małżeństwem, macie dziecko. Czy wymagania życia rodzinnego dają się pogodzić z wymaganiami życia wspólnotowego i jak się to ma do posłuszeństwa Duchowi Świętemu?

Wspólnota, która naprawdę żyje w Duchu Świętym, pomaga swoim członkom w wypełnieniu ich osobistego powołania, przede wszystkim tego, które wynika z ich stanu życia. Kapłan może być w niej bardziej kapłanem, siostra bardziej siostrą, a żona bardziej żoną. Ja jestem przede wszystkim żoną i matką, a dopiero potem członkiem wspólnoty.
W naszej wspólnocie przywiązuje się dużą wagę do odrębności rodziny. To prawda, że żyjemy w domu wspólnotowym, ale w obrębie tego domu mamy wydzielone – jak każda rodzina, która w tym domu mieszkała lub mieszka – własne mieszkanie, z osobną łazienką, małą kuchnią i wszystkim tym, co jest niezbędne do życia rodziny. Jesteśmy podporządkowani rytmowi domu, ale w tym rytmie uwzględnia się nasz stan życia. Podam przykład: w naszych domach wspólnotowych mamy dwa czasy liturgiczne – modlitwę w ciągu dnia i nieszpory, ale ja chodzę raczej na oficjum południowe, bo uważam, że popołudnie powinnam spędzić w rodzinie. Oczywiście nie zdecydowałam o tym sama, lecz podzieliłam się swoim widzeniem tej sprawy z osobą odpowiedzialną za dom, bo chodzi o to, by razem wybrać większe dobro. Gdy decydujemy o jakimś większym wydatku (np. o wyjeździe naszego syna na obóz w lecie), także kontaktujemy się z odpowiedzialnym za finanse wspólnoty. Oczywiście tak ścisła zależność dotyczy osób, które żyją we fraterniach życia. Bracia spotykający się we fraterniach dzielnicy nie muszą omawiać z odpowiedzialnymi szczegółów dotyczących swojego życia codziennego, niemniej powinni to robić, gdy szczegóły te wchodzą w kolizję z życiem wspólnotowym fraterni. Dobrze też, by konsultowali się z odpowiedzialnymi w sprawach dotyczących ich stylu życia, bo wszyscy we wspólnocie, niezależnie od tego, czy żyjemy we fraterniach życia czy we fraterniach dzielnicy, czujemy się wezwani do posłuszeństwa i pewnego uproszczenia życia, także pod względem materialnym.
Chciałam zaznaczyć, że posłuszeństwo, które przeżywamy we wspólnocie Chemin Neuf, zawsze dokonuje się w dialogu i w spotkaniu osób. Nie chodzi o to, by było odgórnie narzucone, lecz przyjęte sercem. Duch Święty, który jednoczy małżeństwo i rodzinę, jest tym samym Duchem Chrystusa, który jednoczy wspólnotę, więc między Jego działaniem
w naszym życiu rodzinnym i naszym życiu wspólnotowym nie może być sprzeczności. Nie znaczy to, że posłuszeństwo jest zawsze przeżywane bezkonfliktowo, wręcz przeciwnie, czasem konkretne „poddanie” staje się miejscem walki duchowej, ale wtedy zawsze szukamy tego, co w konkretnym przypadku jest dla tej osoby najlepsze.

Jak można według Ciebie wejść na drogę uległości Duchowi Świętemu?

Posłuszeństwo Duchowi Świętemu jest procesem związanym z odkrywaniem coraz większej wolności, drogą, podczas której nasze serce stopniowo przechodzi od posłuszeństwa niewolniczego do posłuszeństwa synowskiego. Myślę, że w tym procesie jest kilka istotnych kroków.
Po pierwsze – trzeba zacząć od codziennej, solidnej modlitwy osobistej opartej na słowie Bożym. Myślę tu zwłaszcza o medytacji, a później o kontemplacji ewangelicznej. Trzeba też przywyknąć do tego, by zaczynać dzień, powierzając się Duchowi Świętemu, prosząc o Jego światło, o natchnienia. Po drugie – starać się formować swoje sumienie, gdyż właśnie ono jest „miejscem”, w którym uczymy się słuchać Ducha Świętego. Jak? Przez częstą spowiedź, kierownictwo duchowe (jeśli to możliwe), lekturę duchową, poznawanie nauczania Kościoła.
Po trzecie (ten punkt łączy się z punktem poprzednim) – uczyć się rozeznawać w sposób duchowy: postarać się czy raczej wymodlić sobie dobrego kierownika duchowego, poznawać spuściznę duchową Kościoła dotyczącą rozeznawania, odprawić rekolekcje zamknięte z prowadzeniem indywidualnym (np. Ćwiczenia duchowe św. Ignacego Loyoli). Pierwszym krokiem na drodze codziennego rozeznawania może być wieczorna modlitwa tzw. rachunku sumienia, nazywana u nas we wspólnocie „modlitwą przymierza”, która jest zbudowana na trzech słowach: dziękuję, przepraszam, proszę. Pozwala ona dostrzegać w zwykłych okolicznościach życia obecność Pana.
Po czwarte – uczyć się słuchać innych, tak po prostu,
w życiu. Każda autentyczna, szczera relacja, w której prawdziwie słuchamy drugiego, czyli wychodzimy poza siebie, może być swego rodzaju szkołą słuchania Ducha. W szczególny sposób dotyczy to relacji małżeńskiej, gdyż więź między małżonkami jest więzią sakramentalną, nasyconą szczególną obecnością Trójcy Przenajświętszej.
Po piąte – uczyć się poddania innym i współpracy z innymi oraz mądrego posłuszeństwa prawowitej władzy. Ktoś, kto uważa, że zawsze ma rację, nigdy nie otworzy się na Ducha Świętego.
W całym procesie uczenia się uległości Duchowi bardzo ważna jest cierpliwość i wytrwałość. Jeżeli prawdziwie oddajemy się Panu, On nas wychowuje i oczyszcza: Synu, jeżeli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swą duszę na doświadczenie. Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy, a nie trać równowagi w czasie utrapienia – mówi Mądrość Syracha (Syr 2,1-2). Choć miłość Boża może dotykać nas boleśnie, jest to zawsze dotknięcie uzdrawiające i uwalniające. A im bardziej staniemy się wewnętrznie uporządkowani i wolni, tym większa będzie nasza przejrzystość na działanie Ducha.

Co, Twoim zdaniem, jest szczególnie ważne dla praktykowania posłuszeństwa Duchowi Świętemu w grupach modlitewnych Odnowy?

Myślę, że należy się troszczyć o trzy rzeczy: o formację do życia duchowego, tak aby każdy z członków naszej grupy naprawdę wzrastał w Chrystusie, i to Chrystusie działającym w Kościele, o dobre relacje braterskie między członkami grupy (a więc o przebaczanie sobie, o przejrzystość w dzieleniu) oraz o jedność z Kościołem hierarchicznym. Warto też podjąć razem jakąś pracę apostolską, bo świadczenie o swojej wierze sprawia, że wzrastamy w Panu, a więc także w uległości Duchowi Świętemu. W otwieraniu się na Ducha Świętego w grupie dużą rolę spełniają odpowiedzialni, dlatego trzeba się modlić o dobrych odpowiedzialnych grup i wspólnot.

Rozmawiała Mariola Orzepowska

Numer: 6 (87)/2006

Tytuł: Słuchanie Ducha Świętego